Jak w tytule, dzisiaj przeanalizuję temat "party po islandzku".
Zacznę od tego, że w naszym mieście Akureyri są AŻ dwa kluby (w tym jeden klubo-bar, bardziej bar). Więc ilość jest tak oszałamiająca, że nie wiedzieliśmy co wybrać :)
Nasze wojaże zaczęliśmy od klubo-baru. Dopiero o godzinie drugiej naszego czasu, a o 4 waszego, zaczęła zbierać się większa ilość ludzi. Dobrze, że nie usnęliśmy w czekaniu do tej późnej godziny.
Piwo w pierwszym barze kosztowało zaledwie 900 ISK co daje nam na polskie około 25 zł. Nie mało! Ale stosunek zarobków do cen pozwala czasem poszaleć w barze ale tylko czasem :) Bo większość osób zaopatruje się odpowiednio wcześniej w (źródło http://www.vinbudin.is/).
To taki państwowy sklep, w którym kupimy alkohol w każdy dzień nie licząc weekendów.
Nie byłam, nie mam potrzeby jeszcze tam chadzać. Jak zajrzę to opowiem o cenach.
Więc odpowiednio przygotowana młodzież pod względem ubioru i alkoholu gości w klubie dopiero koło godziny 2.
Co do ubioru spotkałam się z dziwną modą: mianowicie młodzież do klubu ubiera się dosłownie pod krawat, muszkę itp. Garnitur, trampki, muszki i idealnie ułożone fryzurki. Co do żeńskiej części raczej zgodnie z aktualnym trendem plus letnie sandałki albo baletki ze skarpetkami (które są koloru butów). Tak, kiedy ja przyszłam w zimowej kurtce i kozakach widziałam panny w sandałkach i na gołych nogach. Co dla mnie było szokiem.
Sprawdzanie dowodów - na ostro, nie masz? to wyjazd z baru i nie ważne czy dziewczyna czy nie :)
Co do tańca to nie rozumiem ich trendu. Na parkiecie skaczą jak małpy i tratują się często nawzajem... Strasznie krzyczą. A w klubie, w którym widują się co tydzień bardzo lubią się witać na misia z wszelkim okrzykiem do tego. Może to taka moda wikingów, zastanawia mnie jednak czy w szkole albo na ulicy również się tak witają :))
Zrezygnowaliśmy z tego klubu na rzecz następnego przez brak możliwości normalnego tańczenia..
W drugim lokalu wstęp od 21 lat, niestety nie miałam dowodu bo w sumie po co mi ale pan bramkarz spytał się tylko o wiek i mnie wpuścił.
Lokal o parę poprzeczek wyżej niż poprzedni, starsi ludzie ( czyt. od 21 wzwyż a nie jak w poprzednim tylko 18).
Bardzo miło sympatycznie, klejąca się podłoga i potłuczone szklanki często ale tego nie da się uniknąć. Impreza się tam udała :) Nikt nikogo nie bił, nie szarpał ani nie wyzywał. Co jest miłym zaskoczeniem tu w tym kraju. No chyba, że znajdą się agresywni słowianie i mają zły dzień.
Zdjęć nie robiłam bo bym chyba wyglądała podejrzanie z aparatem w klubie :> ale uwierzcie, że jest spokojnie i normalnie. Jest gdzie potańczyć i się napić i można to zrobić z kulturą:)
Zacznę od tego, że w naszym mieście Akureyri są AŻ dwa kluby (w tym jeden klubo-bar, bardziej bar). Więc ilość jest tak oszałamiająca, że nie wiedzieliśmy co wybrać :)
Nasze wojaże zaczęliśmy od klubo-baru. Dopiero o godzinie drugiej naszego czasu, a o 4 waszego, zaczęła zbierać się większa ilość ludzi. Dobrze, że nie usnęliśmy w czekaniu do tej późnej godziny.
Piwo w pierwszym barze kosztowało zaledwie 900 ISK co daje nam na polskie około 25 zł. Nie mało! Ale stosunek zarobków do cen pozwala czasem poszaleć w barze ale tylko czasem :) Bo większość osób zaopatruje się odpowiednio wcześniej w (źródło http://www.vinbudin.is/).
To taki państwowy sklep, w którym kupimy alkohol w każdy dzień nie licząc weekendów.
Nie byłam, nie mam potrzeby jeszcze tam chadzać. Jak zajrzę to opowiem o cenach.
Więc odpowiednio przygotowana młodzież pod względem ubioru i alkoholu gości w klubie dopiero koło godziny 2.
Co do ubioru spotkałam się z dziwną modą: mianowicie młodzież do klubu ubiera się dosłownie pod krawat, muszkę itp. Garnitur, trampki, muszki i idealnie ułożone fryzurki. Co do żeńskiej części raczej zgodnie z aktualnym trendem plus letnie sandałki albo baletki ze skarpetkami (które są koloru butów). Tak, kiedy ja przyszłam w zimowej kurtce i kozakach widziałam panny w sandałkach i na gołych nogach. Co dla mnie było szokiem.
Sprawdzanie dowodów - na ostro, nie masz? to wyjazd z baru i nie ważne czy dziewczyna czy nie :)
Co do tańca to nie rozumiem ich trendu. Na parkiecie skaczą jak małpy i tratują się często nawzajem... Strasznie krzyczą. A w klubie, w którym widują się co tydzień bardzo lubią się witać na misia z wszelkim okrzykiem do tego. Może to taka moda wikingów, zastanawia mnie jednak czy w szkole albo na ulicy również się tak witają :))
Zrezygnowaliśmy z tego klubu na rzecz następnego przez brak możliwości normalnego tańczenia..
W drugim lokalu wstęp od 21 lat, niestety nie miałam dowodu bo w sumie po co mi ale pan bramkarz spytał się tylko o wiek i mnie wpuścił.
Lokal o parę poprzeczek wyżej niż poprzedni, starsi ludzie ( czyt. od 21 wzwyż a nie jak w poprzednim tylko 18).
Bardzo miło sympatycznie, klejąca się podłoga i potłuczone szklanki często ale tego nie da się uniknąć. Impreza się tam udała :) Nikt nikogo nie bił, nie szarpał ani nie wyzywał. Co jest miłym zaskoczeniem tu w tym kraju. No chyba, że znajdą się agresywni słowianie i mają zły dzień.
Zdjęć nie robiłam bo bym chyba wyglądała podejrzanie z aparatem w klubie :> ale uwierzcie, że jest spokojnie i normalnie. Jest gdzie potańczyć i się napić i można to zrobić z kulturą:)
Jeden z podświetlonych budynków w centrum miasta |
I jest! Nasz pierwszy wypad na "islandzką impreze"
Reviewed by Unknown
on
08:43
Rating:
Brak komentarzy: